Post: #1
03-04-2019 00:16
![[Obrazek: ZPh0PAk.png]](https://i.imgur.com/ZPh0PAk.png)
Karin weszła do pomieszczenia, po tym jak Detektyw Gleason podrzucił ją do hotelu. Oczywiście, uprzejmie podziękowała za tę przysługę. Zamknęła za sobą drzwi do pokoju, wywieszając na klamce zawieszkę z napisem "Do not disturb". Zdjęła buty i ustawiła je tak, by zwracały się czubkami do drzwi. Podeszła do telefonu i podniosła słuchawkę, żeby odezwać się do recepcji.
- Za mniej więcej godzinę, może nieco dłużej, spodziewam się gości. Proszę mnie poinformować, jeżeli ktoś wejdzie i zacznie pytać o mnie i o mój pokój. W innych sprawach, proszę aby mnie nie niepokoić. Będę brała prysznic. Z góry przepraszam, jeżeli będę głośno. Postaram się ograniczyć hałasy do minimum. Jeżeli któryś z pozostałych gości zgłosi skargę, proszę przesłać mu dobre wino z przeprosinami na mój rachunek. Dziękuję.
Odetchnęła głucho. Podeszła do odtwarzacza muzyki i przejrzała dostępne płyty. Wreszcie, wypatrzyła jedną, którą uznała za akceptowalną. "The Best of Franz Liszt". Wyjęła płytę z pudełka, włożyła ją do odtwarzacza, po czym nastawiła muzykę, żeby zaczęła przyjemnie grać w tle.
Franciszek Liszt, najwybitniejszy węgierski kompozytor, a mój ulubiony. Wirtuoz-pianista. Jedna z najważniejszych postaci okresu romantyzmu.
Jej oddech zaczął stopniowo przyspieszać. Powoli zdjęła z siebie "pszczółkę", która nadal służyła jej za formę pancerza. Odłożyła ją na półkę, stając w pokoju w samym staniku i bieliźnie. Podeszła powoli do barku z alkoholem i otworzyła go po krótkiej chwili wahania. Oszklona osłona barku przesunęła się ze zgrzytem przy pociągnięciu dłoni Karin i stuknęła o drewnianą oprawę Z HUKIEM WYSTRZAŁU!
Karin zachwiała się na nogach, świat zawirował dookoła niej. Jej klatka piersiowa stała się wyjątkowo ciężka, jej oddechy płytkie. Krew brzmiała jej w uszach. Chwyciła za butelkę wódki, odkręciła nakrętkę i wychodząc na balkon wlała do ust PEŁEN ŁYK GORĄCEJ, GĘSTEJ, SZKARŁATNEJ KRWI.
Gdy tylko poczuła w ustach ten smak i pieczenie, wypluła to natychmiastowo, łykając desperacko powietrze. Zrobiła krok w tył i uderzyła plecami o oszklone drzwi balkonu. Butelka z wódką wypadła jej z palców i poleciała na ziemię ROZBIJAJĄC SIĘ NA KRWAWE FRAGMENTY MÓZGU, CZASZKI I KRWI ROZBRYZGANEJ PO ŚCIANIE!
Karin poczuła jak jej żołądek zaczyna się buntować. Nieomal przewróciła się w progu, zmuszając swoje nogi aby dopchnęły ją do łazienki. Jej rozbiegane oczy miały problemy z rozróżnianiem pomieszczeń, ścian, kierunków. Nie była do końca pewna, gdzie jest góra, a gdzie jest dół.
Na kolanach dociągnęła się do sedesu, który rozwarła. Zaczęła wymiotować, próbując łykać powietrze między konwulsjami. Lodowaty pot płynął po jej szyi i ramionach. Zaczynała drżeć z zimna. Wymiotując, jednocześnie płakała. Do sedesu po zawartości jej żołądka kapały również jej łzy i odrobina wydzieliny z nosa.
Wymiotowała jakieś dwie minuty, zanim nie miała już czym więcej wymiotować więc po prostu kontynuowała płacz, z Lisztem przygrywającym jej klasyczne melodie w tle.
Jej dłoń sięgnęła po papier toaletowy i pociągnęła powoli taśmę papieru, rozwijając cztery listki. Oderwała je od reszty i powoli wytarła twarz. Dygotała z zimna, jak gdyby w pomieszczeniu był mróz. Otarła łzy i wyrzuciła listki do śmieci. Następnie kolejnymi listkami papieru otarła i wydmuchała nos. Trzecią i ostatnią partią otarła usta i splunęła kilka razy, starając się bezskutecznie pozbyć żołądkowego smaku z ust. Klęczała, zawieszona nad sedesem jeszcze pięć minut, łkając cicho. Dopiero, gdy łkanie ustało, otarła oczy jeszcze raz i zaczęła się podnosić z powrotem na drżące nogi. Musiała podtrzymywać się zlewu, by być w stanie przed nim stanąć.
Uniosła zmęczone spojrzenie do góry, by ocenić jak bardzo źle wygląda w lustrze.
Z lustra patrzyła na nią Danielle Baptiste, ze sporą częścią głowy wystrzeloną, z mózgiem widocznym na zewnątrz, z krwią cieknącą po twarzy.
Karin krzyknęła z przerażeniem, przewracając się z powrotem na posadzkę. Zwinęła się do pozycji embrionalnej, chowając twarz we własnych kolanach. Szlochanie ogarnęło ją od nowa.
![[Obrazek: UtXIJVP.jpg?1]](https://i.imgur.com/UtXIJVP.jpg?1)
Tym razem minął blisko kwadrans zanim miała odwagę ponownie wstać i spojrzeć w lustro.
Szczęśliwie, tym razem zobaczyła samą siebie. Zmarniałą, słabą, z czerwonymi i opuchniętymi od płaczu oczami, bladą i drżącą z zimna i przerażenia. Odkręciła zawór wody po czym zaczęła myć twarz. Trzeźwe myślenie, którego zawsze uczyli jej Nathalie i Egan stopniowo zaczynało przejmować kontrolę nad traumą.
Potrzebowała planu. Wyszła z łazienki chwiejnie, układając w myślach plan działania.
Sprzątnąć resztki butelki i jej zawartości z balkonu.
Herbata.
Kąpiel.
Śniadanie.
Rozładowanie napięcia.
Sen.
Zaczęła podążać za tym planem. Podeszła do balkonu i uniosła dłoń. Wykorzystała swoją Cechę Duszy, żeby przywrócić butelkę i jej zawartość do stanu przed otwarciem, tym samym usuwając również ostry zapach alkoholu.
Oczywiście, mogłaby to zrobić ręcznie. Zwykle zrobiłaby to ręcznie, ale nie miała przy sobie całego swojego asortymentu środków czyszczących. Butelkę, która była jakby nowa, zaniosła z powrotem do barku, położyła na jej poprzednim miejscu i zamknęła barek.
Skierowała się do swojego bagażu, który odesłano wcześniej do hotelu. Rozpakowała swój zestaw do herbaty, jak i szczelnie zamknięty pojemnik z herbatą. Sprowadzała ją na specjalne zamówienie z Himalajów. Mieszanka była wykonywana zgodnie z jej wytycznymi, co - niestety - znacznie zwiększało cenę. Ale Karin była gotowa płacić więcej, jeżeli w zamian otrzymuje coś zdolnego zadowolić jej kubki smakowe.
Wodę do czajnika nalała małym strumieniem, żeby się napowietrzyła. Tlen pomaga smakowi. Gdy woda się zagotowała, Karin odczekała dwie minuty, po czym nalała mniej więcej pół szklanki wody do imbryczka... I zaczęła go opłukiwać tym wrzątkiem. Tym sposobem rozgrzewała imbryk. Gdy był wystarczająco zagrzany, wylała z niego wodę i odczekała kolejne trzy minuty, w międzyczasie wykonując ten sam rytuał ze swoją filiżanką. Wsunęła termometr do czajnika, odmierzając temperaturę w jakiej była woda.
79,4°C. Idealnie.
Odmierzyła równo dwie łyżeczki mieszanki herbacianej, wsypała ją do rozgrzanego wcześniej imbryczka, po czym ostrożnie, powoli zalała gorącą wodą. Zakryła imbryk pokrywką i przysiadła, spoglądając na swój zegarek na łańcuszku, odmierzając czas.
Równo 3 minuty i 41 sekund minęło, zanim Karin podniosła imbryk i wprawnym ruchem napełniła swoją filiżankę herbatą.
Wzięła głęboki wdech, napełniając płuca uspokajającym zapachem herbaty.
Była pora na herbatkę. Co prawda, już zbliżała się końcowej granicy tej pory, ale zmieściła się w czasie. To wprowadziło jakąś formę porządku z powrotem do jej życia. Karin tego potrzebowała. BARDZO tego potrzebowała.
Rozkoszowała się tym słodkim, cudownym zapachem i smakiem normalności.
Przyszła pora na herbatkę. Świat znowu miał sens. Znowu miał schemat. Życie znowu miało plan i rytm.
Po wypiciu herbaty, Karin umyła dokładnie zestaw do herbaty i odłożyła go do szafki najbardziej pasującej w jej opinii na szafkę do przechowywania zestawu do herbaty.
Następnie, wreszcie zdecydowała się zdjąć z siebie również bieliznę. Teraz naga wstąpiła pod prysznic i bardzo dokładnie się umyła, używając swoich własnych płynów do kąpieli. Nie ufała temu, co hotel zaoferował. Rozmaite buteleczki z hotelowego zaopatrzenia nie miały wypisanego składu. Karin nie zamierzała dotykać swojej skóry niczym, czego składu nie znała.
Wreszcie, gdy się umyła, przyrządziła sobie lekkie i zdrowe śniadanie. Owsiankę z dodatkiem banana, jagód, migdałów i brzoskwini. Po zjedzeniu, rzecz jasna umyła wszystkie użyte utensylia, osuszyła je i schowała w stosowne miejsca. Umyła dokładnie zęby, po czym przepłukała usta płynem dezynfekcyjnym.
Wreszcie, nadal nago, położyła się na łóżku powoli i z gracją i okryła się kołdrą.
+18: lekka erotyka
Spoiler :
- ...Niech mnie ktoś przytuli... - Wysapała cicho w poduszkę, z zamkniętymi oczami, podczas gdy obie jej dłonie pod kołdrą dbały o rozładowanie jej emocji, aż wreszcie, gdy skończyła... Była w stanie zasnąć.
________________________________